czwartek, 7 sierpnia 2014
- 0 0 3 -
Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez nie do końca zasłonięte okno. Chyba dawno nie spałam tak dobrze. Przewróciłam się na drugi bok i otworzyłam oczy. Obok siebie ujrzałam śpiącego Ashtona. Na początku próbowałam sobie wyjaścić, co ja tutaj robię, a później przypomniało mi się to, co stało się w nocy... Nad ranem. Uśmiechnełam się lekko sama do siebie, a wtedy Ash się obudził i szybko na mnie spojrzał, po czym szeroko się uśmiechnął.
- Długo już nie śpisz? - zapytał lekko zachrypniętym, zaspanym tonem.
- Dosłownie chwilę. - uśmiechnełam się, co Irwin odwzajemnił. Jakoś nie zdziwiło go, że tu jestem. Trochę niepewnie położyłam głowę na jego ramię i wescthnełam cicho.
- I jak ci się spało? - zapytał miło. Zamknełam oczy, ale mogłam domyślić się, że już szerorko się uśmiecha.
- O wiele lepiej niż z wiercącym się Loganem. - zaśmiałam się cicho.
- Cóż... To zapraszam częściej. - oznajmił lekko rozbawionym tonem. Miałam zamiar odpowiedzieć, że to zapamiętam, ale nie zdążyłam, bo ktoś zapukał w drzwi. Ash powiedział trochę niewyraźne 'proszę', aby ta osoba weszła, a wtedy w drzwiach ukazał się lekko wystraszony Logan.
- Ashton, nie wiesz gdzie je... - stanął jak wryty. Nie dziwiłam mu się. Szybko zmieniłam pozycję na siedzącą, Ash zrobił to samo. Bałam się reakcji brata... Już raz mój dobry znajomy u mnie został na noc. W związku, że nie miał gdzie spać, spaliśmy w moim łóżku. Tylko spaliśmy. Logan zobaczył to rano i był na mnie zły. Nie do końca wiedziałam, dlaczego, ale chyba wtedy się na mnie obraził. Miałam tylko nadzieję, że tym razem tak nie będzie.
- Logan... Przyszłam tutaj... - zamierzałam coś wymyślić... Rany, czy ja naprawdę chciałam tłumaczyć się pięcioletniemu bratu? Chyba tak. Jednak przerwałam widząc, uśmiech na jego twarzy. - Wracaj do pokoju, zaraz do ciebie przyjdę. - powiedziałam lekko uśmiechnięta. Logie zadowolony przytaknął i wyszedł z domu.
- Rany... Nawet o nim zapomniałam. - pokręciłam głową i się zaśmiałam.
- Hej... Ale przynajmniej się ucieszył. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
- Ja na twoim miejscu cieszyłabym się, że tak bardzo cię polubił. W przeciwnym razie przez jakiś tydzień by się do mnie nie odzywał. - odparłam poprawiając swoje włosy. - W każdym razie... Dziękuje za... TO. I będe wracać do Logana. - uśmiechnełam się.
- No jasne, jasne. - zaśmiał się tym swoim charakterystycznym śmiechem. Wstałam z łóżka, już tylko posłałam mu uśmiech i wyszłam z jego pokoju, przechodząc do mojego.
Tam najpierw się przebrałam, zrobiłam mój codzienny makijaż, a następnie - jak już zawsze - ubrałam po kilka bransoletek na obie ręce. Dopiero wtedy zajełam się bratem, co i tak nie potrwało długo, bo po kilkunastu minutach zeszliśmy na śniadanie.
Po skończonym posiłku Logan pobiegł po swojego już ulubionego pingwina, a następnie wrócił tutaj i zaczął bawić się tak samo, jak wczoraj. Natomiast ja zajełam się swoim telefonem.
- Mam propozycję. - oznajmił zadowolony głos nikogo innego, jak Ashtona, podniosłam wzrok i spojrzałam na blodnyna.
- No, słucham. - uśmiechnełam się w jego stronę.
- Nie będziesz cały dzień siedziała w domu. Chodź, przejdziemy się gdzieś. - zaproponował zadowolony. Nie byłam tutaj długo, ale zdążyłam zauważyć, że Ash to chłopak, który potrafi cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy. Tym bardziej jeśli kogoś uszczęśliwi.
- A co z Loganem? - nie ukrywałam, że zadowolił mnie taką propozycją, ale znowu co z moim bratem?
- Gadałem z mamą. Ona dziś spotyka się ze swoją dobrą znajomą, ona ma syna mniej więcej w wieku Logana. Weźmie go ze sobą, bo chyba lepiej, żeby pobawił się z kimś w swoim wieku, niż żeby szedł z nami i się nudził? - no w sumie miał racje..
- Niech stracę? - odpowiedziałam z niepewnym uśmiechem.
- Super. - ucieszył się. - To ty mu to oznajmisz, czy ja mam się tym zająć? - zapytał unosząc dwukrotnie drwi.
- Jaa. - zaśmiałam się. Po chwili oznajmiłam Loganowi, że dziś pojedzie gdzieś z panią Annie. On się ucieszył, jako, iż bardzo ją polubił. Kiedy zapytał co ze mną, powiedziałam, że zostaję z Ashtonem w domu. Nie lubiłam go kłamać, ale gdybym powiedziała, że gdzieś wychodzimy, na pewno chciałby iść z nami.
Po jakiejś godzinie Logan i pani Annie wyszli z domu. Oczywiście musiałam pożegnać się z bratem, a zaraz po nich z góry zszedł, a raczej zbiegł Ashton.
- No, to skoro oni już poszli, teraz my? - uśmiechnął się, oczekując odpowiedzi.
- Ta, chodźmy. - wzruszyłam obojętnie ramionami, uśmiechając się lekko.
- Coś nie tak? - zapytał torskliwie, podchodząc do mnie.
- Nie, nie... Wszystko dobrze. - uśmiechnełam się nieco szerzej, dawając mu tym samym znak, że jest w porządku.
- Na pewno?
- Na pewno. To co, idziemy? - Ash przytaknął, zabrał jeszcze swój telefon, klucze od domu i wyszliśmy. Najpierw szliśmy przed siebie, a następnie skręciliśmy, jak się domyśliłam - w stronę parku. Na początku gadaliśmy o samych głupotach, coś, jak mi się tu podoba i z Loganem dobrze się tu czujemy. Nie chciałam poruszać tematu poprzedniej nocy, w sumie to jakby nic, ale jednak...
Później zapadła cisza, którą tym raziem nie wiedziałam, jak przerwać, nie wiedziałam, co może go interesować. Ale na szczęscie tym razem on wziął to na siebie.
- A znasz może zepsół 5 Seconds Of Summer? - zapytał po chwili ciszy. Parchnełam cichym śmiechem.
- Co? Nie, nie znam ich... Ale nazwę to mają fajną. - powiedziałam trochę rozbawiona. - Co grają? Pop, czy Regge? - tak, to było dla mnie trochę śmieszne, dla Ashtona nawet też, ale po chwili lekko spoważniałam, zostawiając jedynie niewielki uśmiech na twarzy. - Dlaczego pytasz? - spojrzałam na niego.
- A tak... Z czystej ciekawości... Bo w sumie, to ja jestem ich perkusistą. - uśmiechnął się. W tej chwili moje duże oczy stały się jeszcze większe. Nie ukrywam, że trochę mnie zaskoczył, ale co ważniejsze... Znowu zrobiłam z siebie taką debilkę, jak ostatnio?
- Naprawdę? - no tego bym się nie spodziewałam, na prawdę.
- No tak... To takie dziwne? - zaśmiał się.
- To nie to, że dziwne... Po prostu się nie spodziewałam... - zaśmiałam się nerwowo.
- Jeśli to cię zdziwiło, to wyobraź sobie, że w zespole są jeszcze Luke i Calum, a co ważniejsze, Mikey też. - zaśmiał się wesoło.
- No to tu mnie zaskoczyłeś. - pokręciłam głową z lekkim rozbawieniem. - Dobra, to na czym gra Michael? - jakoś mnie to zaciekawiło.
- Na gitarze, plus śpiewa. - odpowiedział dumnie. - Luke też na gitarze i oczywiście śpiewa i Calum na basie... I tak, też śpiewa. - ponownie się zaśmiał.
- No nieźle... - zaśmiałam się. - Michael śpiewa? Hmm.. - pokręciłam głową. W sumie bardziej spodobała mi się wieść, że Luke umie śpiewać i grać.
- Jednak nie jesteśmy tacy beznadziejni, co? - spojrzał na mnie szeroko uśmiechnięty.
- Wy beznadziejni? Nigdy tak nie uważałam. - odwzajemniłam jego uśmiech. Tak, na początku myślałam, że Luke to taki pusty blondasek, a Michael to kompletny idiota, ale co jak co, ale nie twierdziłam, że są beznadzienji. Do tego to, że mają jeszcze jakieś talenty jeszcze bardziej im plusuje.
- Jasne, jasne. - pokręcił w zabawny sposób swoją głową i poprawił swoją bandankę, którą, jak zauważyłam, miał dziwną manię nosić na głowie.
- Taak! - zaśmiałam się i lekko pchnęłam go w ramię.
- Dobra! Dobra! Powiedzmy, że ci wierzę! - odpysknął wydając z siebie swój jakże charakterystyczny śmiech.
- No dobra Ash, gdzie mnie prowadzisz? - zapytałam po chwili z uśmiechem, który przy Ashtonie nie znikał z mojej twarzy.
- Zobaczysz. - uśmiechnął się tajemniczo, a dosłownie po kilku minutach usłyszałam dobrze już znajomy mi głos. Westchnełam cicho i wymamrotałam tylko ciche 'o nie...'. Spojrzałam na Irwina, który w porównaniu do mnie ucieszył się na widok zielonowłosego przyjaciela. Ponownie spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam tam resztę Wesołej Kompanii. Przewróciłam oczami, mogłam się domyślić, że Ash będzie chciał się z nimi spotkać, ale... To w sumie lepiej? Może trochę lepiej ich poznam.
- Oh, a więc do nich mnie prowadzisz? - zaśmiałam się, na co Ashton z uśmiechem przytaknął.
- A tak od razu... Jutro nagrywamy ostatnią piosenkę na płytę... Chcesz iść ze mną? - jakoś dalej dziwnie mi to brzmiało... To znaczy ta płyta... On gra w zespole!
- A pocóż ja wam tam jeszcze potrzebna? - spojrzałam na niego, unosząc pytająco brwi.
- Zobaczysz jak to jest w prawdziwym studio... No, chyba, że wolisz przesiedzieć cały dzień w domu. - uniósł dwukrotnie brwi, patrząc na mnie.
- Dobra, idę. - zaśmiałam się. Po krótkiej chwili doszliśmy do przyjaciół Irwina. Przywitanie jakoś poszło, a później zaczeliśmy po prostu iść przed siebie bez żadnego konkretnego celu. Nie mineło dziesięć minut, kiedy Michael z Ashtonem wykrzyczeli, że idą na plac zabaw, co też zrobili, więc ja z pozostałą dwójką również się tam udałam.
Cała czwórka rozlazła się w swoje strony, to było zabawne patrzeć, jak bawią się, jak dzieci. Powoli zbierało się na deszcz, więc plac zabaw był pusty. Zaczełam ich obserwować, to, jak Michael wspina się na wysoką i kręconą zjeżdzalnie, jak Calum chuśta się na chuśtawce, stojąc, jak Ashton wychodzi po drewnianym domku dla dzieci w piaskownicy i to, jak Luke kręcił się coraz szybciej na karuzeli.
Mimo, że mieli mniej więcej dwadzieścia lat w tym momencie zamienili się w dwunastolatków, którzy dopiero co wyszli z domu. Ale to było urocze. Oczywiście ja w śród nich robiąc tak czułabym się trochę dziwnie, choć nie powiem, że nieswojo.
Planowałam jakoś zająć się sobą, kiedy usłyszałam, że Ashton mnie woła. Gwałtownie się odwróciłam, a wtedy mało co nie weszłam na Luke'a, który zszedł... Nie, on zeskoczył z tej karuzeli. To było coś dziwnego, ale przez dobrą chwilę bez słowa wpatrywałam się w niebieskie oczy Hemmingsa. Naprawdę nie wiedziałam, jak on to zrobił, że momentalnie znalazł się tak blisko, ale nie wnikałam.
Gdyby dobrze pomyśleć, nasze twarze dzieliły pojedyncze centymetry i pewnie gdyby nie Ashton, który ponownie mnie zawołał, dalej odpływałabym w oczach blondyna, ale nie...
Podeszłam do Ashtona, on zapytał coś o Logana, chyba jego mama pytała, odpowiedziałam i już byłam 'wolna'. Przez jakiś czas również zajełam się czymś na placu zabaw, tak spędziliśmy naprawdę sporo czasu. Ja przy okazji dostrzegłam, że oni zachowują się jak zgodni bracia, rozśmieszają się i razem się z siebie śmieją. Szczęściarze. Ja jakoś nigdy nie umiałam sobie kogoś takiego znaleźć, ale z teraz nawet się cieszę, przynajmniej nie mam za kim aż tak bardzo tęsknić.
Pod wieczór wstąpiliśmy jeszcze do jakiejś pizzerii, wcześniej mogłam stwierdzić, że lubią dziecinne zabawy, a teraz mogłam to potwierdzić, a raczej te kawałki latającej pizzy, naprawdę dziwię się, że nie wywalili ich... Nas z tego lokalu.
Później chłopaki postanowili jeszcze się gdzieś przejść, widać, że nie spieszyło się im do domów i nie chcieli się rozstawać. A ja cóż... Raczej nie miałam innego wyjścia, ale obecność chłopaków mi nie przeszkadzała. Okazali się być naprawdę świetni. Dopiero wtedy postanowiłam w końcu zagadać do Luke'a, chociaż nie... To zabrzmiało, jakbym chciała go poderwać, a chciałam tylko pogadać. Nawet niezbyt długo.
Idąc całą piątką i oczywiście zajmując całą drogę, poprosiłam Luke'a, aby na chwilę zwolnił, bo mam mu coś do powiedzenia, oczywiście się zgodził i tak też zrobił.
- Więc... O co chodzi? - zapytał lekko uśmiechnięty i spojrzał na mnie.
- Emm... Przepraszam za tamto. - powiedziałam szybko.
- To w parku? - przytaknełam. - Żartujesz sobie? Przecież nic się nie stało! - uśmiechnął się wesoło.
- Dobra... Chciałam to tylko wyjaśnić. - pokręciłam głową i uśmiechnęłam się lekko.
- Hej... Czy coś się stało? - zapytał po chwili z troską w głosie.
- Co? Nie, nic... - odpowiedziałam szybko.
- Na pewno? - zapytał dla pewności. To było miłe z jego strony, naprawdę.
- Na pewno. - uśmiechnełam się. Nie powiem, bo ten jego uśmiech jakoś poprawił mi humor.
- No dobrze, mam nadzieję. - dodał z uśmiechem, który nie znikał z jego twarzy. Później już dołączyliśmy do chłopaków. Spędziliśmy razem jeszcze może dwie godziny. Kiedy mieliśmy się już rozstać Luke niespodziewanie przytulił mnie na pożegnanie, co bardzo mnie ucieszyło, ale jednak tylko lekko się uśmiechnełam i odwzajemniłam uścisk, Michael miał jakieś pretensje, więc jego też przytuliłam. Przytulał całkiem dobrze. Boże, o czym ja gadam...
Kiedy wracaliśmy z Ashtonem próbował jak najwięcej dowiedzieć się, jak mi się podobało, bo jedna odpowiedź 'było w porządku, bardzo fajnie' mu oczywiście nie wystarczała, więc powiedziałam otwarcie, że bardzo mi się podobało i po części zazdroszczę mu takich przyjaciół.
Rozmowa ciągneła się dobrze do póki nie doszliśmy do domu, gdzie przywitała nas pani Annie, która miała pretensje do Ashtona, że tak długo mnie nie było i oznajmiła mi, że mam iść uspać brata, bo sam nie chce spać. Nie chciałam się kłócić, więc tak też zrobiłam.
Później już sama poszłam się wykąpiać i, jako, iż było już po dwudziestej trzeciej, jak usnął, sama poszłam spać. Jednak przed zaśnięciem myślałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło, ale również o tym, co będzie jutro. Powoli zaczełam się zastanawiać, czy Ashton jest taki miły sam z siebie, czy musi... Ale później zdałam sobie sprawę, że to jednak Ashton... Jest miły sam z siebie. Mam nadzieję...
Tak skończył się trzeci dzień. Udany dzień. Zajebiście udany dzień między innymi z Luke'm. Co ja gadam...
~~~
Napisałam! :D Dodałabym go tak ze dwa dni wcześniej, ale kończyłam dziś koło drugiej w nocy, więc mam ogrooomną nadzieję, że rozdział Wam się spodobał :)
Nie mam pojęcia, kiedy dodam kolejny, ale myślę, że jakoś za tydzień, a w każdym razie tak się postaram, a wiadomo, że może wyjść inaczej :p
Pod ostatnim rozdziałem było 6 komentarzy, za które dziękuje. Ona naprawdę motywują i im ich więcej tym większa motywacja, czyli szybszy rozdział... Just sayin' :'D
~ Cat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wooah, co tu się dzieje :'D Zacznę od początku: taaki miły początek dnia razem z Ashtonem, później jakże ciekawa rozmowa o 5SOS i to spotkanie z chłopakami, a później moment Victorii i Luke'a, jakoś tak weeług mnie to były słodki, pisz więcej takich scen :3 A i ja życzę sobie Vic i Luke'a razem, teraz i tutaj <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, a i w ogóle rozumiem to, jak idzie pisanie, bez spiny, poczekam nawet miesiąc ❤️
Dawaj dalej, cudne :3
OdpowiedzUsuńJeju, słodkie to jest <3
OdpowiedzUsuńJa chce, aby Victoria i Luke byli razem :*
Czarna
Jej, jeej, jeeej *_*
OdpowiedzUsuńJaki cudny rozdział, pisz szybko kolejny, się doczekać nie mogę. A ten moment z Luke'm był slodki :> Ale ja tam jestem zdania, że ona powinna być z Michaelem, pasowaliby do siebie, haha :D
Czekam na kolejny, mam nadzieję, że nie będe musiała długo :p
- Laura <3